Czym Się Zajmuję
Personal/Boss Branding
Zajmuję się tworzeniem wizerunku Marek osobistych w przestrzeni Digital
Head Hunting
Jestem Head Hunterem i właścicielem agencji zajmującej się rekrutacją C-Level
Doradztwo strategiczne
Doradzam firmom jak rozwijać własny biznes i jak akcelerować swój wzrost
Employer Branding
Tworzę wizerunek porządnych firm i najgorętszych pracodawców
Lead Generation
Specjalizuje się w generowaniu biznesu i pozyskiwaniu klientów i okazji biznesowych
Budowanie Biznesu
Wspieram młodych przedsiębiorców i startuperów w budowaniu własnego biznesu
Moje Marki
Moje ostatnie materiały
Najgorsza rada finansowa jaką można udzielić..
Robert Lewandowski: Jak gwiazda piłki nożnej …
Jest niewielka różnica, między początkującym…
3 Tipy jak rozwalić każde spotkanie sprzedażowe
W co zainwestować 50, 100 i 500 tys. zł? Klocki lego…
Czy da się zarobić 1 000 000 zł na własnej firmie?
Rekomendacje
Adam Chrobasik
Group Poland HR Director, President of the Management Board for Faurecia PolandIt is a pleasure to work with Dawid. Full profesional support.
Mariusz Minor
Finance and Controlling Manager w Magneti MarelliI wish everyone to cooperate only with people like Dawid. His approach in deep understanding of clients' needs strongly helps to achieve the goal. Additionally David's personal culture is his strong advantage.
Artur Niewiadomski
HR ManagerIt is good to work with people like David Palka - who understand the business extensively and care about ethics in business and long-term relationships.
Lucjan Zaborowski
VP of Marketing at BrightI have worked with Dawid for almost a year and I have much respect for his work ethics and attitude. Clients love Dawid for his direct and positive approach. Connections he makes are not just about sales, but about long lasting relationships that are characterized by shared trust and integrity. Dawid is an extrovert who is passionate and will fight for causes he believes in.
Nasi niesamowici klienci:
Najciekawsze Treści
Prosty Felieton o Xmas Party.
Jak co roku, wchodzimy w okres świąteczny w naszych firmach. Jest to piękny czas, gdy wzdłuż biurowych korytarzy
Prosty Felieton o Xmas Party.
Jak co roku, wchodzimy w okres świąteczny w naszych firmach. Jest to piękny czas, gdy wzdłuż biurowych korytarzy hula wiatr, bo większość pracowników, pociągając czerwonym i zawilgoconym noskiem zostaje w domu z powodu infekcji. Jest to oczywiście zrozumiałe, w końcu grudzień zawsze atakuje z zaskoczenia, bo przecież nikt nie wie, kiedy dokładnie on przychodzi, a wraz z nim zimny front atmosferyczny narażający nas na potencjalne choroby. Gdybyśmy wiedzieli, moglibyśmy się cieplej ubierać i przewidzieć potencjalne infekcje.
Święta to również czas, kiedy w żadnej restauracji nie można uraczyć przyzwoitego stolika, ponieważ odbywają się w nich masowo wigilie firmowe, które dla restauratorów są manną z nieba. Zdarzało mi się w przeszłości organizować imprezy świąteczne i nie ukrywam, że szedłem na łatwiznę, organizując je w restauracjach.
Sytuacja jednak zmieniła się kilka lat temu, gdy okazało się, że w tym samym czasie i w tej samej restauracji imprezę świąteczną miała konkurencyjna dla nas firma. Większym błędem byłoby już tylko zaproszenie Michaela Jacksona na jasełka do przedszkola. Atmosfera tego wieczoru była taka, jakby na koncercie Enrique Iglesiasa supportem był Black Sabbath.
Współczuję wszystkim Office/Benefit/Happiness Managerom, postawionym przed niełatwym zadaniem znalezienia na wczoraj lokalu na wigilijną imprezkę, gdy większość miejscówek jest zabukowanych już w listopadzie, a te, które jeszcze są dostępne, znikają szybciej niż szczur w ścieku. Mam alternatywną propozycję w tym roku. Zamiast wychodzić do knajpy, spróbujcie zrobić cringową Wigilię we własnym biurze. Taką w stylu Dzienników Bridget Jones, z żenującym karaoke, rogami renifera, świątecznymi sweterkami i polskim ponczem, czyli kompotem z ziemniaka. Niech to będzie taka impreza, na której wszyscy aspołeczni współpracownicy będą po cichu marzyć, żeby wpadł Hans Gruber i przeciągnął serią z M16 po suficie jak w Die Hard (polski tytuł zaczerpnięty z plakatu klubu AA mi nie przechodzi przez gardło). Wbrew temu, co się powszechnie może wydawać i co niektórzy specjaliści od employer brandingu mówią, w przypadku imprezy firmowej nie ma co się silić na zbytnią oryginalność. Xmass party ma jechać paździerzem, bo to właśnie takie imprezy tworzą prawdziwą kulturę organizacyjną.
Uwierzcie mi, że przypadek nawalonego gościa od utrzymania sieci, którego imienia nikt nie pamięta, a który pomylił paprotkę z pisuarem czy kolega, który w ramach wyzwania zjadł miesięczną kanapkę, wyskrobaną z tylnej ścianki lodówki biurowej będzie się wspominało z sentymentem porównywalnym ze wspomnieniem pijanego wujka na ostatnim weselu, na którym byliście. To właśnie takie elementy wspomina się najlepiej po latach i to właśnie one sprawiają, że takie imprezy są warte zapamiętania.
Czy nasze dzieci będą tępe?
Mam trójkę dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. Czasami patrzę w przyszłość, zastanawiając się, kim zostaną w dorosłym
Czy nasze dzieci będą tępe?
Mam trójkę dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. Czasami patrzę w przyszłość, zastanawiając się, kim zostaną
w dorosłym życiu. Czy będą szczęśliwe? Czy będą mieć pracę? Czy będzie starczać im do pierwszego? Czy skończą jak kreskówkowy wilk menel krzyczący Nu pogodi na wszystkich, którym się w życiu powodzi? Jak każdy rodzic, chcę zapewnić im jak najlepsze szanse na dobry start w dorosłym życiu. A jak powszechnie wiadomo, porządna edukacja jest tutaj podstawą sukcesu…
Przyznam, że zacząłem mocno wątpić w pożyteczną rolę naszego systemu szkolnictwa w tej kwestii.
Tak, przyglądając się treściom przerabianym przez dzieciaki w szkole podstawowej jestem przerażony. Nie dziwi mnie narzekanie rodziców, że ich pociechy muszą dźwigać kilkunastokilogramowe tornistry, skoro podstawą naszego systemu edukacji jest wciąż w większości pamięciowa nauka całego materiału.
Co w tym złego – zapytacie? To, że system edukacji nastawiony na pamięciowe opanowywanie materiału to już przeszłość. W dzisiejszych, technokratycznych czasach nie potrzeba już wyrobników, którzy mają ograniczony zakres wiedzy. Dziś w edukacji stawia się na zupełnie inne kompetencje.
Największe międzynarodowe badanie umiejętności uczniów na świecie PISA, organizowane przez OECD między innymi w Polsce krótko streszcza, że “przeciętny uczeń nie zbliża się do opanowania podstawowych umiejętności, takich jak krytyczne myślenie i rozwiązywanie problemów.” A kto wypada najlepiej w tych badaniach? Kraje skandynawskie, azjatyckie i anglosaskie, które stawiają w edukacji głównie na logiczne i krytyczne myślenie, zrozumienie problemu i jego rozwiązanie.
Przyznam, że zacząłem mocno wątpić w pożyteczną rolę naszego systemu szkolnictwa w tej kwestii.
Ale co tam, po co brać z nich przykład. W czasie, kiedy tam opracowuje się lekarstwo na raka, buduje rakiety, które zabiorą nas na Marsa i dokonuje kolejnych przełomów w technologii zimnej fuzji, u nas opracowuje się nowe szczepy ziemniaka, dające najmocniejszy zacier w branży bimbrowniczej i lepsze magnesy, które położone na licznik pomiaru wody zmniejszają wartość jej zużycia przy odczycie.
Ktoś powie, że uparłem się na ten biedny system edukacji, bo przecież prawnik, czy lekarz musi nauczyć się ogromnej ilości materiału, żeby być wartościowym w swoim zawodzie. Jasne, ale brakuje nam właśnie lekarzy, którzy myślą analitycznie i potrafią postawić właściwą diagnozę na bazie badań i obserwacji.
Zgodzi się ze mną każdy, kto odbijał się od lekarza do lekarza z jakimś schorzeniem, które nie było oczywiste do zdiagnozowania. Kto oglądał serial „Dr House” zrozumie, o co mi chodzi, kiedy mówię o inteligencji i zdolności krytycznego myślenia połączonej z wiedzą zawodową. W przypadku prawników jest podobnie, wiele rzeczy robi się z pamięci i rzadko sięga się do pokładów kreatywności.
Spanikowany zacząłem się zastanawiać, jak mogę pomóc moim dzieciom na własną rękę. Zwróciłem więc mój wzrok w stronę telewizyjnych autorytetów niczym Prezes Ochódzki w “Misiu” z prośbą o dobra radę. Najlepiej by było, gdyby rodzice razem z dziećmi pracowali w domu, pomagając im w nauce – przemówiła do mnie Pani Psycholog ze śniadaniowej telewizji. Serio? To ma być złota rada pani psycholog, która pewnie zarabia 10x tyle co ja, pracując 10x mniej niż ja? Nie po to płacę podatki, żeby zmordowany po dniu pracy, w której na te podatki zarabiam, siadać jeszcze wieczorem z dziećmi, i pomagać im zrozumieć materiał, którego jakiś nauczyciel nie miał ochoty właściwie wytłumaczyć na lekcji. Przecież to właśnie jest zadanie systemu edukacji! Nauczcie nasze dzieci myśleć i samodzielnie rozwiązywać problemy! Zamiast tego mam wrażenie, że dzieciaki mają coraz więcej prac domowych, a wynika to z tego, że nauczyciele nie wyrabiają się z przerobieniem materiału w szkole. I tym sposobem coraz więcej jest przepychanych na nas, rodziców.
Ktoś w końcu musi coś zrobić w sprawie reformy systemu edukacji. Z pewnością nie będzie to prostą sprawą i nie pretenduje nawet do miana osoby, która wie, jak należy to przeprowadzić, ale wiem jedno – jeśli nic z tym nie zrobimy, to szczytem przyszłej Polskiej myśli technicznej będą rakiety napędzane wysokoprocentowym bimbrem.
Wszyscy będziemy kiedyś „ślepi”
Kilka dni temu wpadły mi w ręce wyniki najnowszych badań Bistatu nad stanem wzroku Polaków. Co ciekawego z
Wszyscy będziemy kiedyś „ślepi”
Kilka dni temu wpadły mi w ręce wyniki najnowszych badań Bistatu nad stanem wzroku Polaków. Co ciekawego z tych badań wynika dla nas, zwykłych śmiertelników? Jak się dowiadujemy, aż 𝟒𝟓,𝟓% osób zadeklarowało, że czuje, że ich wzrok pogorszył się w ostatnim czasie. Nic zaskakującego – w końcu przetrwaliśmy pandemię. Ludzie zamknięci w domach pracowali zdalnie wpatrzeni w ekran, często w mało komfortowych warunkach. Co więcej, w naszych 60-cio metrowych mieszkaniach najdalej, gdzie można sięgnąć wzrokiem, to przeciwległa ściana pokoju. Dla rozrywki przesiadywaliśmy “na komórce” lub oglądaliśmy netflixa. Nie dziwne, że stan wzroku społeczeństwa znacząco się pogorszył.
Badanie zdradza jednak inny bardzo ciekawy fakt – już aż 69,6% Polaków nosi okulary lub soczewki korekcyjne. Prawie 3/4 Polaków. Jak to jest w ogóle możliwe? Przecież nie widuje się tylu ludzi na ulicach, którzy nosiliby okulary. Rozumiem, że są pewne “grupy zawodowe”, którym wręcz nie wypada nosić okularów, no bo czy wyobrażacie sobie selekcjonera w nocnym klubie na bramce z mordą pitbulla i zaszklonym wzrokiem Kuby Wojewódzkiego? Albo dresa pytającego, “czy masz jakiś problem?” w pstrokatych okularach Jurka Owsiaka? W każdym razie wydaje się, że większość ludzi, choć powinna, to nie nosi okularów. Czy to oznacza, że większości z nas nie przeszkadza niedowidzieć?
Ja sam mam z tym problem, bo pomimo, że mam ogromną wadę wzroku, to od kilkunastu lat noszę soczewki kontaktowe, których można nie ściągać na noc i nosić w trybie ciągłym. Takie rozwiązanie daje mi poczucie komfortu porównywalne z “normalnym życiem” osoby bez wady wzroku. Zaraz oburzą się okularnicy, którzy zarzucą mi, że w okularach też można “normalnie żyć”. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy: nie można. Niech pierwszy rzuci kamień ten, kto nie usnął na kanapie przy filmie, czy książce w okularach. A co powiecie na parownicę na szkłach w zimie, po wejściu do ciepłego pomieszczenia? W masce też nie było łatwo w za czasów pandemii. A jak kierujecie w słoneczne dni samochodem? Pakujecie przeciwsłoneczne na normalne okulary, czy zamawiacie te zabawne fotochromy, w których wyglądacie jak Ela Zapendowska z “Idola”? Wiem, o czym mówię, bo sam takie kiedyś nosiłem i jestem pełen podziwu dla znajomych, że mnie w ogóle wtedy tolerowali.
Niestety, ostatnio mój awers do okularów uderzył we mnie rykoszetem, kiedy zbyt mocno potarłem oko. Poskutkowało to obrzękiem na powiece. Po kilku dniach typowo samczego podejścia do choroby, na zasadzie: rozejdzie się sama, musiałem przełamać męską dumę i kopnięty w tyłek przez Panią Pałkę udałem się do okulisty.
W ramach NFZ najbliższe okienko na wizytę było w czerwcu 2039, co mi nawet odpowiadało, bo to akurat wtedy, kiedy mój najmłodszy, roczny aktualnie syn skończy szkołę średnią, więc by się idealnie składało, żebym po uroczystości rozdania dyplomów skoczył do lekarza. Pani Pałka nie dała się jednak przekonać i umówiła mnie na wizytę prywatną w najbliższy czwartek. Kiedy dotarłem na miejsce, zaniepokoił mnie widok prywatnego gabinetu w klinice okulistycznej, który wyglądał pięknie i nowocześnie. Ściany z betonu architektonicznego i rdzy zdradzały, że po tej wizycie będę lżejszy o przynajmniej 300 zł, a automatycznie otwierające się kosze na śmieci w gabinecie lekarskim tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Lekarz zbadał mnie dokładnie i stwierdził, że to zwykły jęczmień. Oczywiście przy okazji kazał mi zrobić 73 inne badania, włącznie z kolonoskopią i nastraszył mnie, że mam tendencje do nużeńca. Na moje stwierdzenie, że ostatnio faktycznie bywam niewyspany, wyjaśnił, że nużeń to taki stawonóg żyjący w ludzkich powiekach. Tego było już za wiele. Wybiegłem stamtąd z krzykiem.
Co gorsza, z powodu jęczmienia otrzymałem receptę na krem do smarowania oka. Dobrze zrozumieliście: do smarowania oka, nie powieki… oka. Aplikował ktoś sobie krem na gałkę oczną? Magiczne doświadczenie. W dodatku nie mogłem nosić tymczasowo soczewek, co oznaczało, że muszę wyrobić nowe okulary, ponieważ moje stare, fotochromatyczno-gejowskie okulary wysłałem pocztą do Eltona Johna jakieś 15 lat temu. Udałem się więc do salonu optycznego, gdzie wybrałem najtańsze oprawki. To było proste, pomyślałem. Niestety, nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, że to dopiero początek mojej gehenny, bo przecież trzeba wybrać jeszcze szkła, a można wybrać zwykłe lub z bajerami opisanymi w pakietach nazwanych od coraz droższych kruszców: silver, gold, szafir, węgiel. A tam, w tych pakietach milion opcji- noktowizja, rentgen, fale radiowe, promieniowanie gamma. Pani spostrzegła mój tępy wyraz twarzy i postanowiła mi to uprościć pytaniem, czy okulary mają mieć powłokę szybkościeralną, fotochromatyczną, refleksyjną, ceramiczną, monocośtamluminescencyjną. Powiedziałem, że nie rozumiem, co do mnie mówi i proszę o zwykłe okulary. Były gotowe w godzinę ale zanim wyszedłem, Pani zdążyła jeszcze zapytać, czy bym nie chciał do tych okularów ubezpieczenia, pokrowca, ściereczek lub płynu do czyszczenia itd.
Teraz kiedy mam swoje “wymarzone” okulary, przez które widzę wszystko jak na zdjęciu panoramicznym (zaokrąglone po bokach), muszę tylko wytrzymać tydzień kuracji mojego oka, żeby wrócić do soczewek.
Krótkowzroczność to choroba cywilizacyjna, a my jako gatunek już nie mieszkamy w jaskiniach i nie musimy wypatrywać zdobyczy do upolowania biegnącej po łące w oddali. Teraz głównie wpatrujemy się w cyferki w arkuszu kalkulacyjnym, czy kody w HTMLu na ekranie komputera, co nie wspiera naszej dalekowzroczności. Dodatkowo, dane z raportu nie napawają optymizmem. Jeśli tempo pogarszania się stanu naszych oczu utrzyma się, to już w 2043 praktycznie wszyscy będziemy posiadać jakąś wadę wzroku. Kiepsko to wszystko widzę.
Skontaktuj się ze mną
Napisz do mnie!
Jeśli chcesz się ze mną skontaktować, skorzystaj z formularza po prawej stronie lub napisz maila na adres poniżej lub za pomocą social media.
Email: kontakt@dawidpalka.com